wielkie zbiorowiska słodkich wód. Ale z biegiem ysiącleci z jezior pozostały doliny, jakgdyby cmentarzyska przedhistorycznych stworów. Paleontolog znajduje tam w wykopaliskach prawdziwie bezcenne skarby.
Znajduje kły i szczęki hipopotamów, szczątki ogromnych nosorożców i żółwi, kości dziwacznych świń, hien, przedpotopowych wielbłądów i koni, ogromnych tygrysów o kłach w formie szabel. Obecnie na całym świecie istnieje jakie dziesięć ras koni, wykopaliska zaś Północnej Ameryki wykazują przeszło trzydzieści odmian większych i małych aż do wielkości neufundlandczyka. W owych praczasach słonie pasły się nad brzegami jezior, a świnie — małe jak koty, lub wielkie jak hipopotamy, — tarzały się w ogromnych trzęsawiskach. Na bezdrzewnych obecnie równinach Wyoming’u rosły palmy o liściach czterometrowej długości; w cieniu kryły się, podobne do słoni, dziwaczne zwierzęta. Niektóre miały rogi z obu stron nosa, inne zaś za oczami, a jeszcze inne tylko jeden róg nad nosem.
Indjanin, natrafiając na takie szczątki, cofa się z pełną czci grozą. Nie umie sobie wytłumaczyć ich pochodzenia, a ponieważ wszystko, co tajemnicze, uważa za lek, więc i te szczątki stanowią dlań świętość, którą tylko czasem wplata w barwną kanwę legendy. — —
A zatem dolina, nad którą zatrzymali się nasi jeźdźcy, była ongi jeziorem. Znak, zostawiony