Strona:Karol May - Sapho & Carpio (Boże Narodzenie).djvu/11

Ta strona została uwierzytelniona.

bionych słów: Niosę wam wieść radosną“. Skończywszy swe opus operatorum, zamknąłem je do szuflady, i po kilku dniach stwierdziłem z przerażeniem, że utwór mój zginął. Później dowiedziałem się, że jeden z kolegów wykradł go z szuflady i, chcąc mnie skompromitować, posłał kompozycję pocztą memu staremu, dzielnemu nauczycielowi śpiewu. Po długich poszukiwaniach zaginionego skarbu, zrezygnowałem z nadziei ujrzenia go kiedykolwiek.
Ponieważ nieszczęścia chodzą zwykłe w parze, — zbyt szybkie przekroczenia pewnego poziomu i wzniesienie się ponad ten poziom może się dla ucznia skończyć nieszczęściem — więc w tym samym mniej więcej czasie wpadło mi w ręce pewne pisemko, którego redakcja ogłosiła konkurs na wiersz ku chwale Bożego Narodzenia, wyznaczając trzy nagrody, wysokości 30, 20 i 10 talarów. Ulubiony temat, bieda i Bóg wie co jeszcze, „włożyły mi“ — mówiąc słowami poetów — „pióro do ręki“. Usiadłem więc i napisałem utwór, składający się z 32, dosłownie z trzydziestu dwóch czterowierszowych zwrotek. Każdy człowiek, a zwłaszcza redaktor pisma wie o tem, że długie wiersze wędrują do kosza ze specjalną szybkością, wiedziałem i ja, że wartość poematu niema nic wspólnego z jego rozmiarami. Jednakże jakiś nakaz wewnętrzny kazał mi napisać dużo, a gdybym się nie hamował, napisałbym tysiąc wierszy. Wypisawszy konkursowe motto, wpakowałem je wraz z wierszem do koperty, zapieczętowałem lakiem za 5 fenigów, nalepiłem kupioną za ostatnie trzy fenigi markę i w uroczystym nastroju wrzuciłem list do skrzynki, mieszczącej się na rogu sąsiedniej ulicy. Potem stałem jeszcze długo obok skrzynki. Zdawało mi się, że wygląda teraz zupełnie inaczej, niż przedtem. Cóż w tem dziwnego, pochłonęła przecież trzydzieści dwie zwrotki!
Zmieniłem się jednak i ja. Baczny obserwator stwier-

3