Strona:Karol May - Sapho & Carpio (Boże Narodzenie).djvu/16

Ta strona została skorygowana.

Podczas mego opowiadania kantor biegał nerwowo po pokoju. Gdym skończył, zawołał:
— Trzydzieści talarów! Trzydzieści bitych talarów! Za... — — ileż ten poemat ma zwrotek?
— Trzydzieści dwie po cztery wiersze.
— Po cztery wiersze! Czyli dwadzieścia osiem groszy od zwrotki, a siedem od wiersza! Oprócz tego zaszczyt otrzymania pierwszej nagrody. A ja myślałem Bóg wie o jakich cudach! Niech pan czeka! Pamięta pan swój utwór?
— Owszem.
— Niechże mi go pan wyrecytuje. Chcę raz usłyszeć utwór nagrodzony trzydziestoma talarami!
Stanąwszy w jedynym wolnym kącie, zacząłem deklamować. Kantor wędrował po pokoju. Nagle przerwał mi energicznie:
— Dosyć, dosyć! Wiersz jest dobry, ale trzydzieści dwie zwrotki — to zbyt wiele, zbyt wiele! Muszę panu coś powiedzieć, nie mogę czekać, aż pan skończy. Niech pan patrzy! Zna pan to?
Podsunął mi drukowany zeszyt z nutami i spojrzał na mnie z wielkiem napięciem. Była to partytura hymnu, ułożona na poszczególne głosy. Rzuciłem okiem na pierwsze słowa tekstu, które brzmiały następująco: Niosę wam wieść radosną...“
— Niech to pan czyta, nie to! Tytuł — chodzi mi o tytuł!
Spojrzałem na tytuł, i zdjęło mnie radosne odrętwienie: był to mój hymn, który swego czasu zginął w tak tajemniczy sposób!
— To także coś, prawda? — zapytał triumfująco. — Wydrukowana kompozycja jest bez porównania więcej warta od wiersza, który się w druku ukazał. Wiersz do gazety po-

8