Strona:Karol May - Sapho & Carpio (Boże Narodzenie).djvu/19

Ta strona została skorygowana.

— Bierz pan, bierz! Kto wie, czy w przyszłości jakakolwiek kompozycja przyniesie panu choćby grosz; trzeba korzystać ze sposobności i brać, brać, co przynosi chwila i szczęście. Nauczymy się pańskiego hymnu i będziemy go śpiewać w kościele. Krieger pęknie ze złości, o ile jeszcze przedtem nie będzie się musiał wynieść. Nikczemność, której się dopuścił, zasługuje na dotkliwą karę. Jestem przekonany...
— Ależ, panie kantorze! — odezwałem się zkolei. — Okazywał mi pan zawsze wiele przyjaźni, jestem więc przekonany, że pan nie odmówi i tej prośbie, która płynie z głębi serca.
— Tak? Hm, domyślam się, o co chodzi!
— Proszę nie wzywać Kriegera na konferencję. Czuję się dziś taki szczęśliwy! Gdyby Krieger został ukarany, całe poczucie szczęścia prysłoby jak bańka.
— Czy to nie nazbyt wygórowane żądanie?
— Chyba nie. Przecież właściwie Krieger jest sprawcą niespodzianki, którą mi pan sprawił. Gdyby panu nie był posłał hymnu, nie szukałby pan dla niego wydawcy.
Podał mi rękę i rzekł tonem znacznie poważniejszym:
— Sprawia mi pan podwójną radość! Przedewszystkiem z powodu prośby o Kriegera. Nie zawiadomiłem o całej sprawie dyrektora, miałem bowiem jedynie zamiar zwymyślać Kriegera. Czekałem więc, aż hymn ukaże się w, druku. Gdyby pan żądał zawiadomienia przełożonych, spełniłbym bezwątpienia prośbę; wobec tego jednak, co pan powiedział, damy mu kilka porządnych kuksów; musi się nadto dowiedzieć, że łagodny wymiar kary zawdzięcza wyłącznie pańskiemu wstawiennictwu. Będzie się pienił i wściekał; okoliczność, że hymn został wydrukowany, że przyniósł panu pieniądze,

11