Strona:Karol May - Sapho & Carpio (Boże Narodzenie).djvu/33

Ta strona została skorygowana.

odznaczającą się niezwykłą czystością i pięknością wiersza. Cóż robić? Musiałem ustąpić.
Carpio miał rację, twierdząc, że od dnia rozpoczęcia naszej wyprawy po raz pierwszy mówię jak z książki. Chcąc, by się podczas naszej wspólnej wycieczki czuł dobrze, przystosowałm się w zupełności do niego. Nie zauważył tego przedtem, bo nie miał w sobie ani odrobiny zmysłu obserwacyjnego. Drogi, poważny i pilny przyjaciel odznaczał się kilkoma właściwościami, które łatwo mogły wpłynąć ujemnie na całą jego przyszłość. Przedewszystkiem, był beztroski, tą dziecinną beztroską, która paraliżuje jakąkolwiek inicjatywę i nie pozwala na energiczne załatwienie jakiejkolwiek sprawy. Ponadto, najprostszym sprawom nadawał niesłychanie ważne znaczenie i lubił pasjami zabarwiać każdy drobiazg romantyczną przymieszką. Stąd przywiązanie do ostrogi, do zamka, gwarantującego bezpieczeństwo, i do innych zabranych na wyprawę przedmiotów.
Najwybitniejszą jednak cechą jego usposobienia było roztargnienie. Biorąc pod uwagę młody wiek Carpiona, roztargnienie to sprawiało raczej wrażenie komiczne, czułem jednak już wtedy, że w przyszłości ta cecha charakteru może mieć na całe życie przyjaciela wpływ bardzo wielki. W miarę możności, starałem się skłaniać go do skupienia się; niestety, wysiłki moje były daremne. Przeciwnie, roztargnienie rosło, gdy się na nie zwracało uwagę. Stawał się bojaźliwy i w zażenowaniu popełniał jeszcze większe błędy. Zrezygnowałem więc z myśli zmienienia go, zamykałem oczy na objawy roztargnienia, udając czasami, że jestem równie dziecinnie niezaradny, jak i on. Zapewne przez to przywiązał się do mnie jeszcze bardziej. Robiliśmy wrażenie dwóch niezastanawiających się nad niczem dzieciaków. Wrażenie to było w stosunku do Carpiona zupełnie słuszne. Ja zaś czuwałem nad nim potajemnie,

25