Strona:Karol May - Sapho & Carpio (Boże Narodzenie).djvu/395

Ta strona została skorygowana.

Wszystko to wskazywało, że sytuacja nie jest beznadziejna. Gdy nas skrępowano, Jakonpi-Topa rzekł:
— Wiem jakie jest zdanie moich starych wojowników; są wszyscy przeciwni waszej śmierci; lecz Peteh będzie nalegał, byście zginęli na męczeńskim palu. Czy Old Shatterhand wie, co się zwykle dzieje, gdy dwa takie zdania nie dadzą się połączyć?
— Wiem.
— Niechże mi więc powie.
— Sprawę rozstrzyga wtedy pojedynek.
— Old Shatterhand zgodziłby się na to?
— Owszem.
Obrzuciwszy mnie długiem, poważnem spojrzeniem, ciągnął dalej:
— Wiem, że cię jeszcze nikt nie pokonał i nie chcę cię obrażać; powiedz mi jednak, czyś się przyjrzał wodzowi Krwawych Indjan?
— Owszem.
— Ramiona ma podobne do łap niedźwiedzia.
Pshaw! Niejednego niedźwiedzia udało mi się już pokonać.
— Jest niezwykle przebiegły.
— Spryt niedźwiedzia nie niepokoi mnie.
— Wybierze broń, którą włada po mistrzowsku.
— Byłby głupcem, gdyby postąpił inaczej.
  Zastosuje nieznany bladym twarzom rodzaj walki.
Pshaw! Jeżeli chodzi o różne rodzaje walki, to mam również czerwoną skórę!
— Old Shatterhand przemawia z niezwykłą pewnością siebie! Wojownicy Upsaroków cieszyć się będą, jeżeli w walce okaże się równie mocny. Czy chce wypowiedzieć jakieś życzenie?

387