— Pan, mr. Shatterhand?
— Tak, ja.[1]
— O nie, mówię zupełnie serjo. Ubolewam nad ludźmi, którzy nie wierzą w Boga.
— W Boga! Niechże mi pan nie opowiada o tak zwanym Bogu! Podobne słowa rażą mnie u innych ludzi, a cóż dopiero u pana! Człowiek tego pokroju, co Old Shatterhand, o którym wiadomo, że się nawet djabła nie boi, mógłby mówić rozsądniej!
— Najwyższą mądrością jest Bóg. Nie odczuwam strachu przed djabłem, bo się boję Boga!
— Nie mówmy o tem! Gdyby pan tyle doświadczył i przeżył, co ja, byłby pan innego zdania. Nie mogę i nie chcę słuchać nabożnych kwileń. Przystają tylko kobietom i dzieciom; ludzie dorośli i rozsądni powinni się ich wystrzegać.
— Dziękuję za naukę, mr. Stiller. W tej dziedzinie jestem dzieckiem, i chcę niem pozostać na zawsze.
— Niechże pan niem zostaje w imię Boże, albo raczej w imię tego, kogo pan sobie wybrał, bo Bóg nie istnieje. Jeżeli to nie prawda, niech mi pierwszy spotkany niedźwiedź rozpłata czaszkę. Wiadomo panu zapewne, że niedźwiedź grizzly stara się przedewszystkiem dotrzeć do mózgu? To dla niego specjał nielada!
Ta niesłychana, bezgraniczna zuchwałość oburzyła mnie do tego stopnia żem odpowiedział z całą bezwzględnością:
— Mr. Stiller! Proszę przyjąć do wiadomości, że nie jestem nadźwiedziem, interesującym się pańskim mózgiem, i niechże pan zostawi w spokoju moją głowę, — niech się pan nie miesza do myśli i poglądów, które w niej tkwią. Powiedział pan, że jestem niemądry, ponie-
- ↑ Brak jednej wypowiedzi: — Pan tylko żartuje! (w oryginale: Das sagt Ihr doch nur im Scherze!)