Strona:Karol May - Sapho & Carpio (Boże Narodzenie).djvu/470

Ta strona została skorygowana.

Po upływie jakichś pięciu minut od tej strony stoku, od której przybyliśmy, rozległ się szum, jakgdyby pochodzący od gwałtownej kaskady. W kilka chwil później struga strumienia, płynącego obok, poczęła się coraz bardziej obniżać, aż wreszcie pozostało jasne, suche dno. W pewnym punkcie łożyska, leżącym wpobliżu nas, widać było otwór, napełniony wodą. Po chwili zjawił się Winnetou i, wskazując na wgłębienie, rzekł:
— Oto finding-hole, który do mnie należy. Potrafiłem unicestwić ten strumień. Czy białe twarze żądają bardziej jaskrawego dowodu?
Po chwili milczenia Welley odparł:
— Prawo własności Indjanina nie interesuje nas. Jako przedstawiciele rasy białej również odkryliśmy ten finding-hole. Zgłaszamy doń nasze pretensje; pójdziemy o nasze prawa na noże.
— Czy Stiller i Reiter są tego samego zdania? — zapytał Apacz, przyczem oczy jego zabłysły dziwnym blaskiem, którego znaczenie znałem doskonale.
Utkwiłem wrok w jego oczach, aby w odpowiedniej chwili naśladować postępowanie wodza Apaczów.
— Tak — odparł Reiter, Stiller zaś dodał: — Mało mnie to obchodzi, co zrobi jakiś tam czerwony, i jak postąpi dziecinny świętoszek, zwany Old Shatterhandem, Nazywam się Nana-po; to powinno wystarczyć. Pójdę w obronie swego prawa na noże.
Uff! Więc go brońcie!
Po tych słowach Winnetou powalił Stillera na ziemię błyskawicznem uderzeniem kolby. W tejże chwili moja strzelba spadła na głowę Welleya; w moment później drugie uderzenie Apacza powaliło Reitera. Rzemieni do wiązania było poddostatkiem, zaopatrzyli się

462