Strona:Karol May - Sapho & Carpio (Boże Narodzenie).djvu/483

Ta strona została skorygowana.

i Sannel pomagali mi wśród jęków i narzekań. Zdawało się chwilami, że mały, lekki Carpio waży pięćdziesiąt centnarów. Pociliśmy się nad nim jak rude myszy; nie zwracał na to żadnej uwagi i zapytał z rozbrajającą bezmyślnością:
— Panie Rost, widzę, że się pan męczy; czy nie zechciałby pan usiąść obok mnie w saniach?
Po jakichś trzech kwadransach zbliżyliśmy się do szczytu. Tuż przed osiągnięciem go padły dwa strzały. Winnetou szedł pierwszy. Nie chcąc, byśmy się o niego niepokoili, zawołał z góry:
Itsch, aki kolet! — Mięso, dwie łasice![1]
Była to na tej wysokości zdobycz niezwykła. Jakie to szczęście; przecież dwie łasice to to masa mięsa!
Nareszcie wydostaliśmy się na szczyt. Zatrzymaliśmy się na chwilę, by nieco odsapnąć. Widok, który się ukazał naszym oczom, wyrwał ze zmęczonych piersi kilka okrzyków radosnego zdumienia.

Górna powierzchnia zbocza była zawalona olbrzymiemi masami śniegu; przed nami zato i pod nami wszystko tonęło w zieloności. Ani śladu zimy! Proszę sobie wyobrazić bardzo głęboki, długi krater, do którego niema właściwie dostępu, i którego trzy boki spadają stromo, czwarty zaś spływa łagodnie. W środku tego krateru mieści się jezioro o wodzie tak ciepłej, że aż parzącej. Ciepło, unoszące się z nad wody, roztapia w zimie cały śnieg, i daje życie bogatej, wiecznie zielonej florze, do której śpieszy leśna zwierzyna. Było to „Pa-ware”, czyli „Gorąca Woda”. Bliskością tej wody tłumaczy się obecność łasic. Ciała ich leżały obok siebie. Łasice wędrują zwykle zimą gromadami, gdyż w ten sposób łatwiej przedostawać się przez zwały śniegu. Win-

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd tłumacza; w oryginale (niem.) Elke.
475