Strona:Karol May - Sapho & Carpio (Boże Narodzenie).djvu/485

Ta strona została skorygowana.

arbuzów, dwa skórzane worki suszonej fasoli, cebula, rzodkiew oraz szereg innych jarzyn, wyhodowanych nad ciepłą wodą. Winnetou miał te zapasy na myśli, gdy wysyłał wywiadowcę Teeha dla sprawdzenia, na jak długo wystarczą.
Sprowadziłem towarzyszów. Na widok niespodziewanego i miłego schronienia wśród tej skostniałej pustki ogarnęło ich również ogromne zdumienie. Ponieważ ubrania nasze przemokły, trzeba było rozpalić porządny ogień; dym wychodził przez rurę, podobną do zwyczajnego komina. Potem przygotowaliśmy ciepłe posłanie dla Carpiona. Droga wyczerpała go bardzo, mimo że się wcale nie nadwerężył.
Ponieważ w ostatnich godzinach śnieg nie padał, ślady nasze były zupełnie otwarte i tak wyraźne, że nawetby ślepy je zauważył. Trzeba więc było pomyśleć o tem, by do chwili, w której następny śnieg spadnie, żaden ślad nie zdradził naszego mieszkania. Rozebraliśmy sanie i dorzuciliśmy ich drzewo do stojących w sągu polan. Teraz zajęliśmy się obydwiema ubitemi łasicami. Jedna z nich była okazem nielada: wysoka i długa na jakie dwa metry ważyła z pewnością niemniej, niż czterysta kilogramów. Druga była mniejsza. Nie mogło być mowy o tem, byśmy je do wieczora oporządzili w całości. Zanieśliśmy więc część mięsiwa do śpiżarni, część zaś, chcąc nie chcąc, pozostawiliśmy na miejscu. Tuż przed zapadnięciem zmroku Winnetou wdrapał się na szczyt, z kótregośmy zeszli, by rzucić okiem na pozostawione przez nas ślady. Wrócił z następującym meldunkiem:
— Blade twarze są tutaj. Obozują po tamtej stronie u podnóża góry; rozpaliły wielkie ognisko, bo chcą się

477