Strona:Karol May - Sapho & Carpio (Boże Narodzenie).djvu/497

Ta strona została skorygowana.

Straszliwy jęk przerwał to wyznanie. Przy blasku łuczywa, które zapaliłem, wykrzywiona twarz wyglądała jak maska szatana.
— A Reiter? — zapytałem.
— Reiter? Ty ośle! Strzelił równocześnie ze mną. Tylko, że ja zabiłem Finella, a on przelatującego nad jego głową drozda. Corner jest przekonany, że Finella zamordował Reiter...
Nie mogłem, niestety, słuchać dalej wyznania, gdyż coś zaczęło trzeszczeć, i musiałem się cofnąć. Spadło kilka drobnych kamieni, wskutek czego opierający się o nie ciężki głaz stracił grunt pod sobą i spadł na twarz prayermana, który przed chwilą wykrzywiał się do mnie szyderczo. Prayerman skonał, Bóg nie pozwolił mu odpokutować za grzechy na ziemi. Ludzie, którzy brukają świętość tak, jak to czynił prayerman, nie mogą liczyć na odpuszczenie. Nie dotykając grzesznika, wypełzłem z szałasu.
Gwiazdy zaczęły blednąć. Winnetou siedział na gruzach w towarzystwie Amora Sannela; niedaleko nich rozmawiali szeptem Stiller, Reiter i Welley; Sachner siedział osobno. Ujrzawszy mnie, cała trójka wstała i raz jeszcze zaczęła dziękować. Przeprosiwszy mnie za wszystko, co uczynili i powiedzieli, zaczęli błagać, by wolno im było przyłączyć się do nas i dowieść, że zasłużyli na przebaczenie. Skierowałem ich do Winnetou. Wysłuchawszy ich, Apacz rzekł:
— Te trzy blade twarze dopuściły się grzechów, popełniły szereg błędów, ale nie dokonały zbrodni. Za karę niechaj pozostaną tu tak długo, dopóki nie odjedziemy stąd i nie zabierzemy ich. Nie wolno im przestępować progu naszego szałasu; mogą nas tylko odwiedzić w dniu

489