Strona:Karol May - Sapho & Carpio (Boże Narodzenie).djvu/84

Ta strona została skorygowana.

— Bezwątpienia. Proponuję powierzyć je solidnym ludziom, którzy odszukają panią Wagner.
— To najlepsze i najrozsądniejsze załatwienie sprawy, ale któż tam pojedzie do Graslitz? A czekać na przypadek nie można, bo rzecz jest pilna.
— Znam dwie osoby, które podejmą się dostarczenia papierów.
— Któż to mianowicie?
— Ja i Carpio.
— Pan? Pan chce się udać do Graslitz? Przecież zamierzaliście udać się do Karlsbadu, i jeszcze dalej.
— Właściwie nie mamy określonej marszruty. Wędrujemy dla wędrówek, bez określonego celu. Musimy tylko pamiętać, że 7-go stycznia rozpoczyna się nauka, i mamy zjawić się w tym dniu w szkole. Obojętne to nam zupełnie, czy się udamy do Karlsbadu czy do Grasltiz.
— Ale droga do Karlsbadu jest znacznie wygodniejsza; macie wspaniałą szosę; podczas gdy droga do Graslitz, wijąca się wśród gór i dolin, jest w zimie niesłychanie trudna do przebycia. Jeżeli o mnie chodzi, nie podjąłbym się tej wyprawy. A może pojedziecie?
— Nie. Po pierwsze mamy zbyt mało pieniędzy, po drugie należy liczyć się z tem, że możemy tych ludzi spotkać po drodze. Będziemy więc musieli maszerować per pedes.
— Szkoda, wielka szkoda! Spodobaliście się nam; byliśmy pewni, że zabawicie u nas jeszcze dzień, dwa. Gdybyście zaczekali do jutra, może udałoby się uniknąć wyprawy.
— Jakżeto?
— Gdy ci biedacy zauważą zgubę, zawrócą do gospody.
— Wątpię. Będą przypuszczali, że zgubili papiery po drodze. Gdyby pani Eliza Wagner nie była przekonana, że je stąd zabrała, wróciłaby już dawno...

76