— Nie? — zapytał zdumiony. — Skąd to twierdzenie?.
— W tej chwili zorjentowałem się, że upatrzone miejsce nie leżało tam, lecz znacznie wyżej.
— Zdumiewasz mnie. Jakież to miejsce upatrzyłem sobie?
— To, z którego się można dostać do kryjówki przemytników.
— Racja, effendi. Widzę, ze znasz tajemnicę naszej przysięgi. W jaki sposób dowiedziałeś się o niej?
— O tem później! Czy na miejscu, o którem mówiłeś, rozpoczęliście odrazu kopanie?
— Nie, ponieważ zastawiłem dziesięciu strażników celnych w Hilleh i ruszyłem do Birs tylko w towarzystwie Kepeka i przewodników, którzy mieli mi wskazać odnośne miejsce. Musiałem się liczyć z tem, że może zajść konieczność ukrycia dalszych poszukiwań przed podwładnymi.
— Niepotrzebna ostrożność! Opowiadaj dalej! Jestem przekonany, że przemytnicy na was napadli.
Strona:Karol May - Sillan II.djvu/111
Ta strona została uwierzytelniona.
109