Strona:Karol May - Sillan III.djvu/112

Ta strona została skorygowana.

— To nie głupstwo, Halefie. Ponieważ w swych sprawach i zachodach unikają dziennego światła, muszą mieć oświetlenie; poza tem, muszą niszczyć wszystko to, co pozwoliłoby ich wytropić; obydwa cele osiągają dzięki paleniu trumien. Jak mogą znieść ten niesłychany smród, nie pojmuję. Zważ, że znajdują się u źródeł fetoru, podczas gdy my idziemy z wiatrem i wobec tego mamy tylko nieznaczny udział w tej „rozkoszy“, która nas tam, przy nich, oczekuje.
— Chciałbym Eufrat napełnić łzami, bo ciężar mego serca przerasta wagę wszystkich tutejszych gruzów i zwałów; ale żaden człowiek nie uniknie swego losu, zatem zbierzmy całą przytomność ducha i wszystkie swe siły, aby pójść naprzeciw tej tysiąckrotnej zgrozie djabelskiej woni. Chodźmy!
Porwał się naprzód; ja jednak powstrzymałem go i rzekłem:
— Postępuj za mną i nie ośmiel się działać na własną rękę!
— Czemuś naraz taki surowy, effendi?

110