Strona:Karol May - Sillan III.djvu/126

Ta strona została skorygowana.

gdyby wielu jeźdźców pędziło cwałem. Czy byli to przemytnicy, którzy powracali wierzchem, aby spalić pozostałe resztki trupów?
— Przybywają znów, przybywają! — ostrzegł Halef, chwytając mnie za rękę i ciągnąc za sobą. — Prędko, prędko! Musimy się skryć! Najlepsze miejsce jest tam na rumowisku! Idę naprzód!
Puścił mnie i pośpieszył ku złomowi wysokości domostwa, złomowi, który miał tyle występów i kantów, że można by z łatwością wdrapać się po nich. Ja zaś chętnie wybrałbym sobie inne schronienie, gdyż tamto leżało w pełnym blasku ognia; jednakże, i tam można było ukryć się niezgorzej; Halef, włażąc, dosięgał już szczytów; ponieważ nie chciałem zdawać go na własny jego rozsądek, przeto nie pozostawało mi nic innego, jak pójść za jego przykładem. Kazać mu zawrócić — na to nie było już czasu.
Złom składał się z cegieł spojonych asfaltem. Ten rodzaj kitu może przetrwać tysiące lat. Czemuż nie mielibyśmy i teraz zaufać jego mocy? Niestety, trwałość