Strona:Karol May - Sillan III.djvu/17

Ta strona została skorygowana.

się odpowiednia karawana. Gdy wreszcie karawana wyruszy, ma przed sobą do przebycia długą drogę, uciążliwą i powolną. Południowe słońce spływa potokami skwaru. Trumny pękają, płachty owijające trupy przeżera nawskroś proces rozkładu. Każdy, komu życie miłe, widząc nadciągającą karawanę, w przerażeniu omija ją zdaleka; tylko szakal i rozbójnik-Beduin włóczą się w jej pobliżu, pierwszy zwabiony odorem rozkładu, drugi skarbami, które wiezie ze sobą karawana, by wręczyć je u kresu swej pielgrzymki strażnikom świętych grobów. Są tam wysadzane diamentami naczynia, usiane perłami materje, drogocenny oręż i sprzęty, stosy złotych i srebrnych monet, bezcenne amulety, ulane ze szlachetnego kruszcu i wysadzane drogiemi kamieniami wyobrażenia chorych członków pielgrzyma, który szuka uzdrowienia, słowem wszelakie możliwe wota i haracze przeznaczone dla wzbogacenia skarbów podziemnych Kerbeli i Nedszef Ali. Przedmioty te dla zmylenia czujności rabusiów pielgrzymi ukrywają w trumnach; ale bo-

15