Strona:Karol May - Sillan III.djvu/85

Ta strona została skorygowana.

— Nie mędrkuj!
— Jeśli tego chcecie koniecznie, czemu nie? Nie miejcie tylko do mnie potem urazy, jeżeli poskręcacie sobie karki!
— O nasze karki się nie troszcz — to już nasza rzecz!
— Dobrze! Postarajcie się więc wsiąść! A trzymajcie się mocno, bo znów będziecie prędzej dołem, niż wierzchem.
Że ci ludzie bez pozwolenia dorwali się do naszych koni — nic w tem dziwnego. Beduin jest urodzonym kawalerzystą i wpada łatwo w ekstazę na widok wyjątkowo dobrego konia, zwłaszcza czystej krwi. Jego chęć przejechania się na nim jest zupełnie zrozumiała.
Ogiery były niespokojne; wierzgały jeszcze teraz, mimo że my, ich panowie, byliśmy już blisko. Wtem Halef podniósł rękę i zawołał: — Cicho! — konie znieruchomiały; dwaj Beduini wsiedli na nie, przejechali się po całem podwórzu i wkońcu jęli naśladować ruchy gry baruda z raptownemi zygzakami, co w tem ciasnem podwórzu nie było bezpieczne. Zauważyłem, że oczy koni były wciąż skie-

83