Strona:Karol May - Syn niedźwiednika Cz.1.djvu/119

Ta strona została skorygowana.

— Tak też sądziłem. A ten Indsman jest zapewne także osiadły. Wielki ojciec z Waszyngtonu zapewne ofiarował mu parę garści ziemi?
— Teraz strzelił pan bąka, sir.
— Czyżby?
— Naturalnie. Mój towarzysz nie jest człowiekiem, który przyjmuje dary od prezydenta Stanów Zjednoczonych. Raczej on —  —  —.
Przerwał mu Wohkadeh okrzykiem radosnego zdumienia. Młody Indjanin podszedł do Winnetou i zauważył jego flintę.
Uff, uff! — zawołał — Maza-skamon-zawakon! — Srebrna strzelba!
Długi Davy tyle jeszcze rozumiał z narzecza Siouxów, aby pojąć Indjanina.
— Srebrna strzelba? — zapytał — gdzie? Ah, tu, istotnie!?
— To maza-skamon-za-wakon! — powtórzył Wohkadeh. — Ten czerwony wojownik to Winnetou, wielki wódz Apaczów!
— Do piorunów! — zawołał Davy. — Ale skoro ten czerwony gentleman jest naprawdę Winnetou, to ten...
Urwał zdanie, zapominając ze zdumienia zamknąć ust. Wraził spojrzenie w Old Shatterhanda, klasnął w ręce, skoczył wgórę i zawołał:
— No, tom dopiero strzelił bąka, większego, niż dorosły słoń! Jeśli ten Indsman jest

118