Strona:Karol May - Syn niedźwiednika Cz.1.djvu/122

Ta strona została skorygowana.

czarny mąż, który miał odwagę mierzyć w upiora.
Był to żart, któryby w innych okolicznościach wywołał żywe wybuchy śmiechu, atoli obrzęd wypalenia fajki wyklucza tego rodzaju wesołość. Bob chętnieby się zrehabilitował, oto czemu, otrzymawszy fajkę, pociągnął sześć razy z całych płuc, podniósł rękę, rozczepierzył pięć palców, jakgdyby pragnąć złożyć pięciokrotną przysięgę, i zawołał:
— Bob być masser Bob, bohater i gentleman. On być przyjaciel i obrońca massa Winnetou i massa Old Shatterhand. On zabić wszystkich ich wrogów, on zrobić wszystko dla nich, on — on — — on — — on wreszcie siebie samego zabić!
To była przyjaźń ponad miarę. Obracał oczami i zgrzytał zębami, aby pokazać, że poważnie traktuje swoje zapewnienie.
Oczywiście Długi Davy był wściekły, że jego Grubas wpadł w ręce Szoszonów, Marcin zaś niespokojny o los Hobble­‑Franka. Obaj byli gotowi życie narazić za swoich schwytanych towarzyszy. Obaj nalegali na natychmiastowy wymarsz. Nikt się temu nie sprzeciwiał. Jak najszybciej przebyli drogę, którą przyjechali, poprzez oba wąwozy. Potem skręcili na lewo, ku północy. Niedługo tak jechali, gdy Winnetou osadził konia. Towarzysze, oczywiście, poszli za jego przykładem.

121