kiem na ziemi. Obaj Indjanie nadjechali w szybkiem tempie, rozmawiając ze sobą w dialekcie szoszońskim.
Długi Davy zauważył, że Old Shatterhand podniósł się z ziemi i wziął rozpęd.
— Saritsz! — Psie! — zawołał jeden z obu wywiadowców. To było jedyne słowo, które padło.
Davy skoczył. Zobaczył dwóch ludzi na jednym koniu, a właściwie czterech ludzi na dwóch koniach, — obu napastników za napadniętymi. Konie stawały dęba, wierzgały, brykały — napróżno. Obaj mężowie trzymali mocno swoje ofiary. Po krótkiej walce ludzi na koniach zwyciężyli napastnicy. Rumaki stanęły spokojnie.
— Sarki? — Gotów? — zapytał biały.
— Sarki! — Gotów! — potwierdził Winnetou.
Old Shatterhand zeskoczył z konia, trzymając wywiadowcę w ramionach. Czerwony stracił przytomność.
— Halloo, ludzie, przybywajcie!
Wnet potem nadjechał Wohkadeh, Marcin i Bob.
— Mamy ich. Przywiążemy drabów lassem do koni i zabierzemy ze sobą. Posiadamy więc dwóch zakładników, którzy nam bardzo się przydadzą.
Szoszoni wkrótce odzyskali przytomność.
Strona:Karol May - Syn niedźwiednika Cz.1.djvu/128
Ta strona została skorygowana.
127