Strona:Karol May - Syn niedźwiednika Cz.1.djvu/148

Ta strona została skorygowana.

— W takim razie Wakon-tonka, Zły Duch, uniewidocznił wodza.
W tej chwili pewien stary wojownik odsunął innych i rzekł:
— Zły Duch może zabić albo unieszczęśliwić, ale nie potrafi uniewidocznić wojownika. Skoro wodza niema w namiocie, a nie mógł wyjść, mógł tylko...
Nie dokończył zdania. Tymczasem bowiem odchylono płótno i blask ogniska oświetlił całe wnętrze. Stary wszedł szybko do namiotu i nachylił się.
Uff! — zawołał. — Porwano wodza!
Nikt się nie odezwał.
— Moi bracia nie wierzą? — dodał. — Niechaj spojrzą! Tu płótno jest rozluźnione, a tu tkwią gałązki w ziemi. Znam ten znak. Jest to znak Nonpay-klama, zwanego przez białych Old Shatterhandem. Był tu i porwał Mężnego Bawołu!
W tej chwili rozległy się oba wystrzały Apacza. Rozwiązało to języki Szoszonów. Wydali wspomniane już wycie.
— Szybko zagaście ognisko! — rozkazał stary. — Nie dajmy celu wrogowi!
Rozrzucono co prędzej płonące szczapy i zadeptano płomień. Ponieważ wódz zniknął, Szoszoni słuchali rozkazów najstarszego wojownika. Ciemność zaległa obóz. Każdy chwycił za broń i na rozkaz starego Indjanina wojownicy sta-

147