Strona:Karol May - Syn niedźwiednika Cz.1.djvu/19

Ta strona została skorygowana.

albo uciekał przed pościgiem, albo musiał co rychło stanąć u celu.
— To ostatnie jest słuszne.
— Jakto?
— Od jak dawna datuje się trop?
— Od dwóch godzin niespełna.
— Podzielam twoje zdanie. Nie widać śladu prześladowców. Aliści, kto ma przewagę dwóch godzin, czy musi na śmierć zajeżdżać rumaka? Poza tem jest tu tyle rozrzuconych skał, że nietrudno wyprowadzić prześladowców na manowce, zakreślając niepostrzeżenie łuk, lub jadąc w kółko. Czy nie tak?
— Tak. Nam naprzykład wystarczą dwie minuty fory, aby odesłać prześladowców do domu z długiemi nosami a sztywnemi rękami. Godzę się z tobą. Ten jegomość musiał za wszelką cenę dotrzeć szybko do celu. Ale gdzie należy go szukać?
— W każdym razie niedaleko stąd.
Długi ze zdziwieniem spojrzał na Grubego.
— Dzisiaj jesteś naprawdę wszechwiedzącym! — rzekł.
— Aby to odgadnąć, nie trzeba być wszechwiedzącym. Wystarczy troszkę się namyślić.
— Tak! Ale ja myślę i nadaremnie.
— Nie dziw.
— Jakto?
— Jesteś za długi. Zanim namysł dojdzie

18