i mknie do Indjan, A zatem znaleźliśmy się pomiędzy nimi, nie wiedząc, gdzie sterczą. Łatwo możemy się natknąć na hordę i zanieść na jarmark nasze skalpy.
— Należy się tego obawiać. Musimy jechać tropem.
— Słusznie. W takim wypadku my wiemy, że oni są przed nami, ale oni nie wiedzą o nas a zatem mamy nad nimi przewagę. Ale jestem ciekaw, z jakiego to szczepu Indjanin?
— Ja także. Niesposób odgadnąć. Tam na górze w połnocnym Montana mieszkają Czarne Stopy, Piganowie oraz Indjanie Krwi. Lecz ci nie schodzą do nizin. Nad Missouri obozują Riccarees, którzy tak samo nic tu nie mogą szukać. Siouxowie? Hm! Czy słyszałeś, aby ostatnio wykopali topór wojenny?
— Nie.
— Nie będziemy chwilowo w głowę zachodzić, ale musimy być ostrożni. Znajdujemy się w miejscowości dobrze nam znanej i, jeśli nie popełnimy głupstw, nic nam złego stać się nie może. Chodź!
Dosiedli wierzchowców i pojechali tropem, nie spuszczając zeń oka, ale jednocześnie oglądając się na wszystkie strony, aby zawczasu dojrzeć ewentualne niebezpieczeństwo.
Upłynęła może godzina i słońce schyliło się jeszcze niżej. Wiatr wzmagał się, a skwar dnia chłódł coraz bardziej. Niebawem spostrzegli,
Strona:Karol May - Syn niedźwiednika Cz.1.djvu/21
Ta strona została skorygowana.
20