gdyż niedaleko ujechał Indjanin na swoim wyczerpanym koniu.
Ponownie dosiedli wierzchowców i galopem pomknęli śladem, pomnożonym wielu odciskami kopyt, wybiegającemi na prawo i lewo, a pochodzącemi od jucznych koni. Po krótkiej chwili Jemmy osadził swego bieguna. Usłyszał jakieś głosy i zaszył się w zagajnik, w czem naśladował go Davy, Obaj wytężyli słuch. Słyszeli rozgwar wielu głosów.
— To oni — oświadczył Mały. — Głosy się nie zbliżają, a zatem oddział jeszcze nie wraca. Czy podkradniemy się, Davy?
— A jakże. Przynukamy konie.
— Nie, to nas może zdradzić. Musimy je tak przywiązać, aby nie mogły ruszyć się z miejsca.
Przynukać jest to wyrażenie trapperskie i oznacza związanie koniowi przednich nóg, aby mógł stawiać tylko drobne kroczki. Czyni się to w miejscach bezpiecznych, w przeciwnym razie przywiązuje się konie do drzew lub kołków, specjalnie wbijanych w ziemię. Myśliwi zazwyczaj mają przy sobie w tym celu śpiczaste kołki.
A więc obaj nierozłączni przywiązali swoje zwierzęta do krzewów i skradali się w kierunku, skąd dobiegały głosy. Niebawem dotarli do rzeczki, a raczej strumyka, teraz bardzo płytkiego, aczkolwiek wysokie brzegi świadczyły, że na wiosnę skupiał się tutaj ogrom wody. Strumyk zakreślał łuk. Wewnątrz łuku stało i siedziało dziewięciu
Strona:Karol May - Syn niedźwiednika Cz.1.djvu/26
Ta strona została skorygowana.
25