Oblicze jeńca było kamienną maską. Indjanin jest zbyt dumny, aby wobec obcych, a tem bardziej wobec wrogów wyjawiać swoje uczucia. Rysy jeńca cechowała młodzieńcza miękkość. Wprawdzie występowały nieco naprzód jego policzkowe kości, ale to nie zakłócało proporcyj. Skoro Jemmy podszedł, Indjanin po raz pierwszy otworzył całkowicie oczy. Były czarne, błyszczały jak węgle. Spojrzały przyjaźnie na myśliwego.
— Mój młody brat rozumie język białych twarzy? — zapytał Jemmy po angielsku.
— Tak — odparł zapytany. — Skąd wie o tem mój starszy biały brat?
— Poznałem z twojego spojrzenia, że zrozumiałeś naszą rozmowę.
— Słyszałem, żeś przyjacielem czerwonych. Jestem twoim bratem.
— Mój młody brat zechce powiedzieć, czy posiada imię?
Podobne pytanie, wystosowane do starszego wiekiem Indjanina, jest ciężką obelgą, albowiem Indjanin, nie posiadający imienia, nie wyróżnił się jeszcze żadnym czynem i nie zalicza do wojowników. Atoli Jemmy mógł sobie pozwolić na to zapytanie ze względu na wiek jeńca, który jednakże odparł:
— Czy mój dobry brat mniema, że jestem gnuśny?
— Nie, ale jesteś jeszcze bardzo młody
Strona:Karol May - Syn niedźwiednika Cz.1.djvu/37
Ta strona została skorygowana.
36