Strona:Karol May - Syn niedźwiednika Cz.1.djvu/79

Ta strona została skorygowana.

wystarczyło tylko postawić but lewy, ewentualnie prawy, aby mieć mocne oparcie. Na swojem zwierzęciu przypominał mieszkańca wysp australijskich, który swoją wielce niepewną łódź zaopatrywał w pale, aby nie mogła się przewrócić. Palami Davy’ego były jego własne nogi.
Frank również nosił tę samą odzież, w której ujrzeli go po raz pierwszy obaj przyjaciele — mokasyny, legginy, niebieski frak i „Amazonkę“ z długiem żółtem piórem na głowie. Mały Sas świetnie dosiadał konia i, mimo osobliwego wyglądu, sprawiał wrażenie tęgiego westmana.
Przyjemnie było patrzeć, jak Marcin Baumann siedzi w siodle. Jechał niezgorzej od Wohkadeha. Był jakgdyby zrośnięty z koniem. Trzymał się pochylony naprzód, przez co ujmował ciężaru koniowi i mógł jechać miesiącami bez zbytniego zmęczenia. Nosił skórzany strój trappera, również broń jego nie pozostawiała nic do życzenia. Świeże oblicze i jasne spojrzenie świadczyły, że, aczkolwiek to jeszcze wyrostek, w potrzebie umie działać jak mężczyzna.
Zabawnie wyglądał Czarny Bob. Do konnej jazdy nigdy nie czuł namiętności, to też siedział w sposób, nie dający się opisać. Miał wiele udręki z koniem, ale niemniej koń z nim, gdyż negr nie potrafił przez dziesięć minut wytrwać na miejscu. Przysuwał się niemal do szyi zwierzęcia,

78