Strona:Karol May - Syn niedźwiednika Cz.1.djvu/9

Ta strona została skorygowana.

arcydziełem własnych rąk myśliwego, który zdążył ją już odgryźć aż do samej główki, wskutek czego składała się jedynie z tej części i z wydrążonego kawałka bzowego drzewa. Posiadacz bowiem i autor owej lulki, jako namiętny palacz, zwykł żuć samą fajkę, skoro zabrakło tytoniu.
Należy jednak, ku jego pochwale, dodać, że strój nie ograniczał się na obuwiu, spodniach, koszuli i kapeluszu. O, nie! Nosił poza tem coś, na co stać nie każdego człowieka, mianowicie — — płaszcz gumowy, i to iście amerykański, a więc z gatunku tych, które po pierwszym deszczu kurczą się do połowy swoich pierwotnych rozmiarów. Przeto — nie mogąc go włożyć na siebie — wielce malowniczo, niczem burkę huzarską, zarzucił na ramiona zapomocą sznura. Nadto poprzez lewe ramię i prawe biodro przepasywał się lariatem[1]. Wpoprzek długich, jak wieczność, nóg zawieszona na przodzie strzelba była w rodzaju owych rifles, z których doświadczony myśliwy nigdy nie chybia.

Z wejrzenia niepodobna było określić wieku tego człowieka. Szczupła twarz była poprzecinana niezliczoną ilością zmarszczek i fałd, a jednak wyraz ogólny miał w sobie coś prawie młodzieńczego. Każda zmarszczka uśmiechała się filuternie. Twarz gentlemana była starannie ogolona, nie bacząc na dzikie ustronie, w jakiem się znajdo-

  1. Lasso.
8