dosny przestrach rzucił mu się na język. Ale czasu niewiele upłynie, a przemówi.
Miał słuszność, gdyż Jemmy zeskoczył z siodła i podał nieznajomemu rękę.
— Czy to prawdopodobne! — zawołał — Tu w Devils Head spotkać Niemca! Ledwo uwierzyć mogę.
— Moje zdumienie musi być podwójne, gdyż spotykam aż dwóch Niemców. I, jeśli się nie mylę, mam przed sobą Grubego Jemmy’ego?
— Co?! Zna pan moje imię?
— Skoro się spotyka grubego myśliwego na tego rodzaju wielbłądzim kłusaku, jest to oczywiście Jemmy. Ale gdzie pan jest, tam, lub przynajmniej wpobliżu, musi być też Długi Davy na swoim mule. A może się mylę?
— Nie. Istotnie Davy jest niedaleko stąd na południu u wylotu doliny.
— Aha. Obozujecie tam dzisiaj?
— Oczywiście. Mój towarzysz nazywa się Frank.
Nazwany również zeskoczył z konia. Podał rękę nieznajomemu, który obejrzał go badawczo, ukłonił się i zapytał:
— Zapewne Hobble‑Frank?
— Panie, mociumdzieju! Zna pan także moje nazwisko?
— Widzę, że pan utyka na nogę, i słyszę, że nazywasz się Frank. Więc łatwo się domyślić.