— Czy Winnetou również nadąża? — zapytał Shatterhand chłopca.
— Tak. Oihtka-petay zatrzymał go okrzykiem — Winnetou został tam zgodnie z pańskiem życzeniem. Ja także mam do nich wrócić.
— Doskonale. Apacz obdarza cię szczególnemi względami, mój młody przyjacielu. Widział pan Upsaroca? Ilu ich jest?
— Szesnastu, koni zaś o dwa więcej. Zapewne należą do zastrzelonych młodzieńców. Dwóch czerwonych wyprzedza oddział — są to wywiadowcy. Widać, że dążą naszym śladem.
— Dobrze. Wkrótce poznają tych, którzy owe ślady pozostawili.
— Ukryliśmy się za drzewami i pozwoliliśmy Wronom podjechać. Poczem pomknęliśmy w galopie, aby mieć ich na oku. Zauważyłem, że mają w swem gronie szczególnie kolosalnego wojownika. Jest to zapewne przywódca, gdyż jechał na czele.
— Czy przyjrzeliście się uzbrojeniu?
— Mają broń wszelkiego rodzaju.
— Dobrze! Teraz wyślę pana z poselstwem do Winnetou. W kanjonie mogą się wszak zmieścić tylko trzy wierzchowce, proszę zatem Apacza, aby nie posługiwał się końmi. Skoro wrogowie zamkną się w wąwozie, podążycie za nimi pieszo.
Strona:Karol May - Syn niedźwiednika Cz.2.djvu/105
Ta strona została skorygowana.
101