Strona:Karol May - Syn niedźwiednika Cz.2.djvu/121

Ta strona została skorygowana.

skalpów. Kto się ośmieli podejść pod jego nóż?
— Ja, Wohkadeh, nakażę milczeć Stokrotnemu Grzmotowi. Nie mogę się jeszcze poszczycić żadnym skalpem, ale zabiłem białego bawołu i ozdobię dziś swój pas pierwszym włosem skalpowym. Kto się lęka Grzmotu? Jest to tchórzliwy służka błyskawicy i podnosi głos wówczas, gdy już minęło niebezpieczeństwo.
— Uff, uff! — zawołano dokoła, kiedy wystąpił młodzieniec i palnął tę mówkę.
— Wróć! — szydził Stokrotny Grzmot. — Nie walczę z dziećmi. Tchnienie moich ust cię zabije. Połóż się w trawie i marz o swej matce, która cię jeszcze powinna karmić kammasem.
Powszechnie pogardzani Indjanie Grobowi na pustkowiach, gdzie wiodą politowania godny żywot, szukają napoły zgniłych cebulkowatych korzeni i przyrządzają z nich wstrętne ciasto, zwane kammas, którem gardzą nawet psy indjańskie.
Zanim Wohkadeh zdążył odpowiedzieć na szyderstwo, wystąpił Winnetou. Skinieniem kazał młodemu Indjaninowi się cofnąć, co też Wohkadeh natychmiast uczynił, i rzekł:
— Na zgiełk Makin-oh-punkreh zgłosił się młodzieniec, któryby łatwo poskromił gębacza; ale jeszcze poprzednio postanowiono, abym ja stłumił burczenie Grzmotu.

117