przez Sioux-Ogallalla dla Wohkadeha, wskazywał, że przejechali dolinę wpoprzek. Aliści Old Shatterhand nie skorzystał z tej wskazówki, tylko skręcił na lewo wzdłuż góry.
— Oto drogowskaz — rzekł Davy, wskazując na drzewo ze sztuczną szczepionką innego gatunku. — Oto znak Ogallalla. Czemu pan nie jedzie w kierunku wskazanym?
— Ponieważ znam drogę o wiele lepszą — odparł zapytany. — Od tego miejsca orjentuję się wspaniale. Oto góra Pejaw-epoleh, Wzgórze Żółwia, — jest to indjańska góra Ararat. Czerwoni przechowują także w pamięci wspomnienia dawnego potopu. Indjanie-Wrony powiadają, że tylko jedna para ludzka ocalała z potopu. Uratował ich Wielki Duch, posławszy ogromnego żółwia. Para z całą swą własnością umieściła się na grzbiecie zbawczego zwierzęcia i mieszkała na niem, dopóki woda nie opadła. Ta góra, którą widzimy, jest wyższa od otaczających, dlatego pierwsza wynurzyła się z wody jako wyspa. Żółw stanął na niej, dzięki czemu para ludzka mogła wylądować. Wówczas dusza zwierzęcia, spełniwszy swą misję, wróciła do Wielkiego Ducha, wszelako cielsko zostało na wierzchołku góry i skamieniało, jako na pamiątkę owych czasów. Opowiedział mi to Szunka-szetsza, Wielki Pies, wojownik ze szczepu Wron, w którego towarzystwie przed wielu laty obozowałem na górze Żółwia.
Strona:Karol May - Syn niedźwiednika Cz.2.djvu/55
Ta strona została skorygowana.
51