Strona:Karol May - Syn niedźwiednika Cz.2.djvu/85

Ta strona została skorygowana.

dokoła drzewa, które umożliwiają szpiegowanie. — A więc wywiadowcy przekradli się przez łańcuch posterunków. Leżą na skraju lasu lub pomiędzy chróstem i gałęziami, zwalonemi przez wicher, i oglądają nas. Jeśli im się uda wrócić do swoich, jesteśmy zgubieni, — napadną na nas niepostrzeżenie i wytępią. Najlepiej jest unieszkodliwić wywiadowców.
— A więc zastrzelić?
— Tak. Jestem przeciwnikiem przelewu krwi, skoro go można uniknąć. Ale w takim razie ma się do wyboru albo nie oszczędzać wroga, albo popełnić istne samobójstwo. Trzeba więc posłać kule.
Tkih akan! — Są blisko! — szepnął wódz Apaczów.
Teszi-szi-tkih — Widzę ich — odparł Old Shatterhand.
Naki! — Dwóch!
Ha-oh. — Tak.
Szi-ntsage, ni-akaya. Tayassi! — Bierz tego. a ja wezmę tamtego. W czoła!
Apacz, mówiąc to, przesunął rękę z lewej strony ku prawej.
— Powiedz nam, sir, co za tajemnica macie z Winnetou? — zapytał Davy.
— Nic szczególnego. Powiedziałem Winnetou po apaczowsku, aby mi pomógł zademonstrować strzał biodrowy.

81