Strona:Karol May - Syn niedźwiednika Cz.2.djvu/99

Ta strona została skorygowana.

okoła rosły krzewiny, wśród których można się było ukryć. Grunt był dosyć skalisty; ślady się na nim nie odciskały. Old Shatterhand osadził konia na miejscu i, wskazując na kanjon, rzekł:
— Skoro Upsaroca przybędą, pozwolimy im wejść do kanjonu. Połowa naszego oddziału pod dowództwem Oihtka-petay i Winnetou schroni się tutaj, lecz, skoro dam strzał, wjedzie za wrogiem do kanjonu. Druga połowa zatrzyma się się ze mną przy wylocie wąwozu. W ten sposób zamkniemy Upsaroca, którzy będą mieli do wyboru albo polec, albo się poddać dobrowolnie.
— Upsaroca musieliby mieć sieczkę w głowie, gdyby weszli do wąwozu, — odezwał się Gruby Jemmy.
— Oczywiście, że nieodrazu wejdą, — rzekł Old Shatterhand. — Zatrzymają się tutaj i złożą radę. Rzecz najważniejsza, aby nie dostrzegli obecności naszych wojowników, którzy muszą się zatem skrzętnie ukryć. Mężny Bawół jest mądrym wojownikiem. Wyda słuszne rozkazy. A skoro przybędzie Winnetou, dowództwo obejmą dwaj ludzie, na których mogę w zupełności polegać.
Należało się spodziewać, że po tem pochlebstwie wódz Szoszonów dołoży wszelkich starań, aby nie zawieść pokładanego w nim zaufania. Pozostał z trzydziestu wojownikami. Old

95