dziemy wolni. Czy wymieniliście nazwiska czerwonemu łotrowi?
Baumann nie odrazu odpowiedział. Oniemiał wprost na widok syna. Dopiero po chwili z wysiłkiem wykrztusił:
— O mój Boże, jaka radość, ale też jaki żal! Siouxowie znają mnie, a także imiona moich towarzyszów.
— Pięknie. Spodziewam się, że nas tutaj zostawią. Wówczas dowie się pan o wszystkiem.
Aczkowlek wódz nie rozumiał ani słowa, jednakże wytężył słuch. Usiłował z tonu poznać treść rozmowy. Badawczem spojrzeniem obrzucał naprzemian Baumanna i jego syna. Nadaremnie. Marcin tak nad sobą panował, że nie stracił obojętnego wyrazu twarzy, choć tłumił łzy żalu i rozpaczy, które cisnęły mu się na widok ojca.
— No, — zapytał gniewnie rozczarowany wódz — czy jeńcy wymienili swoje nazwiska?
— Tak — odparł Jemmy. — Ale znałeś je wszak.
— Sądziłem, że mnie okłamali. Zostaniecie tutaj!
Cień udanej przychylności znikł z jego twarzy. Skinął na towarzyszących mu wojowników, którzy wypróżnili kieszenie jeńców, poczem spętali ich ponownie.
— Wspaniale! — mruknął Davy, widząc, że
Strona:Karol May - Syn niedźwiednika Cz.3.djvu/29
Ta strona została skorygowana.
29