Zatrzymano się przy kraterze. Przywiązano jeńców do głazów i rozstawiono strażników. Poczem wojownicy ułożyli się do snu, nie wiedząc, czemu wódz wybrał miejscowość cuchnącą, pozbawioną trawy i wody dla rumaków.
Skoro świt, zaprowadzono konie do wodopoju, znanego wodzowi. Po powrocie posilono się mięsem bawołem. Ciężki Mokasyn półgłosem wyjaśnił swoim ludziom, co postanowił w sprawie Wohkadeha i młodego Baumanna. Powszechnie już uważano Wohkadeha za zdrajcę.
Nie przyznał się wprawdzie, ale sprawa jego była stracona. Nie wzruszyło Siouxów to, że niewinny Marcin miał ulec temu samemu losowi, co Wohkadeh. Wszyscy jeńcy byli skazani na śmierć, a więc im większa będzie jej rozmaitość — tem większa uciecha dla oka.
Z początku trzeba napawać się torturą, którą sprawiało oznajmienie wyroku. W tym celu utworzono koło i nasamprzód przyprowadzono Wohkadeha. Mówiono głośno, aby słyszeli także inni jeńcy, rozumiejący po indjańsku.
— Czy Wohkadeh się rozmyślił? Czy nadal będzie się wypierał, czy też wyzna wszystko? — zapytał wódz.
— Wohkadeh nie zrobił nic złego i dlatego nie może nic wyznać — odparł zapytany.
— Wohkadeh kłamie! Gdyby wyznał prawdę, los jego byłby łagodniejszy.
Strona:Karol May - Syn niedźwiednika Cz.3.djvu/51
Ta strona została skorygowana.
51