Strona:Karol May - Szut.djvu/110

Ta strona została skorygowana.
—   92   —

i próbuje wyważyć je, lub wyrwać potężnemi łapami. Jeśli mu się to nie uda, chodzi dokoła całego budynku, bada każdą deskę, czy się nie da wyłamać. Gdy znajdzie choć mały otwór, wówczas przy swej ogromnej sile bez trudności się już przebija. Zadanie wasze jest zatem jasne. Gdyby rzeczywiście przyszedł do budy, poznacie po jego drapaniu, gdzie się znajduje i strzelicie doń przez cienkie deski. My usłyszymy wystrzały, a reszta to już rzecz nasza.
— A zatem nie przyjdzie do rzeczywistej walki między nim a nami!
— Nawet bardzo łatwo. Lekka rana nie robi na niedźwiedziu wielkiego wrażenia, ale zdwaja jego wściekłość. Mimo waszych strzałów gotów załamać cienką ścianę z desek. W takim razie rzuci się na was i wtedy będziecie musieli bronić własnej skóry. Na strzał już czasu zabraknie, bo nie zdołacie nabić powtórnie. Jedynym środkiem obrony będą wówczas uderzenia kolbą w nos, jednakże nie w czaszkę, bo kolbaby pękła, lub pchnięcia nożem. Tak moglibyście się trzymać, dopóki my nie nadejdziemy. Zresztą sprawa nie zaszła jeszcze tak daleko. Później dam bliższe objaśnienia.
— Ależ — rzekł Halef — teraz już ciemno, a konie jeszcze na dworze. Gdyby tak teraz nadszedł i zabił twojego Riha?
— Teraz jeszcze nie przyjdzie, a Rih nie jest koniem węglarskim. Nie byłoby nawet zbyt niebezpiecznie zostawić karemu rozprawę z niedźwiedziem. Takie rasowe zwierzę zachowuje się całkiem inaczej niż koń zwyczajny. Teraz mogą się jeszcze paść śmiało. Niedźwiedzia należy się spodziewać najrychlej na dwie godziny przed północą. Aby nie zaniedbać niczego, rozniecimy ogień, przy którym usiądziemy. W ten sposób będziemy mieli konie na oku, a zarazem będziemy mogli przyjść im w pomoc ze strzelbami. Zresztą ogień będzie świecił szeroko i powstrzyma niedźwiedzia, nawet mimo przynęty, od zbyt wczesnych odwiedzin. Teraz idzie o końskie mięso.