Strona:Karol May - Szut.djvu/122

Ta strona została skorygowana.
—   102   —

otwartością. Zachowuje się bardzo milcząco. Tylko, gdy jest w dobrym humorze, albo gdy go coś gniewa, wydaje z siebie pomruk zadowolenia, lub złości.
— A więc nie umie ryczeć?
— Owszem, chociaż jego narządy głosowe nie nadają się do wydobywania lwich dźwięków. Gdy wpadnie w największą wściekłość, wówczas wydaje coś jak ryk, co brzmi tem straszniej, że mu nie jest właściwem. Zresztą cicha złość, z jaką niedźwiedź pragnie się zemścić, jest straszniejsza niż zapalczywość innych zwierząt drapieżnych. Miejmy nadzieję, że tego dziś nie zaznamy.
Od tej chwili przestaliśmy mówić. Wsłuchiwaliśmy się w ciszę nocną. Wiatr tylko szemrał po lesie, jak echo dalekiego wodospadu. Ponieważ szmer ten trwał nieustannie w jednakiej sile, łatwo było odróżnić odeń każdy dźwięk obcy.
Cierpliwość nasza wystawiona była na ciężką próbę. Zegarek, jak zbadałem, dotykając wskazówek, pouczył mnie, że już północ.
— On już wcale nie przyjdzie — szepnął Halef. — Cieszyliśmy się daremnie. Chyba nigdy...
Zamilkł, gdyż podobnie jak ja posłyszał toczenie się kamienia. Nadsłuchiwaliśmy uważnie.
— Zihdi, to kamień upadł — szepnął hadżi. — Ale to nie jest niedźwiedź, bo usłyszelibyśmy ich więcej.
— O nie. Upadek tego kamienia pobudził jego przezorność. Może to być także inne zwierzę, ale sądzę, że to on. W każdym razie poczuję go, zanim go ujrzę.
— Czy to możliwe?
— Dla wprawionego. Dzikie zwierzęta mają szczególnie ostry odór. U niedźwiedzia nie jest on oczywiście tak silny, jak u lwa, tygrysa lub pantery, ale go zauważę. Słuchaj!
Z prawej strony zatrzeszczało, jakby ktoś konar złamał. Zwierz schodził po stromem zboczu leśnej odnogi. Kto widział dzikie zwierzęta, choćby tylko w klatce, tego uderzyć musiały ich niemiłe wyziewy; osobliwie u wielkich kotów. Gdy się jednak zwierzę na wolności znaj-