Strona:Karol May - Szut.djvu/14

Ta strona została skorygowana.
—   2   —

Pierwsza klasa, to „mirieh“, czyli obszar domen państwowych, do których oczywiście należy ziemia najurodzajniejsza. Potem następuje „wakuf“, własność pobożnych fundacyi. Tej klasie przypadają bez zastrzeżeń wszelkie grunty, których właściciel umiera bez spadkobierców w linii prostej. Trzecia klasa obejmuje „milk“, czyli własność prywatną. Tytuł posiadania wydaje się zazwyczaj nie jak u nas na podstawie dokładnego pomiaru, lecz wedle oszacowania w przybliżeniu. Do każdej zmiany własności potrzeba zezwolenia rządu, co w tamecznych stosunkach można uzyskać tylko przez przekupienie urzędników. „Milk“ cierpi także nadzwyczajnie z powodu nadużyć przy poborze podatków. Gospodarstwo rolne naprzykład płaci dziesięć procent przychodu w naturze. Dzierżawcy podatków zwlekają z poborem tej dziesięciny dopóty, dopóki płody prawie że gnić nie zaczną i dopóki rolnik nie daje więcej niż dziesięć procent, byle tylko uratować dochód ze zbiorów. Do następnej klasy, zwanej „metronkeh“, zaliczają się gościńce, place publiczne i grunta gminne. Drogi komunikacyjne znajdują się po największej części w stanie opłakanym, co jest głównym powodem złego położenia ekonomicznego w całym kraju. Ostatnia klasa zowie się „merat“ i obejmuje pustkowia i wogóle okolice nieuprawne. Te miał właśnie na myśli nasz przewodnik, mówiąc „meratli“.
Musieliśmy wspinać się na dwie czy trzy płaskie terasy i dostaliśmy się na wyżynę, opadającą na zachodzie stromo ku brzegom Treski. Przejechaliśmy tu przez kilka wiosek. Największą i najważniejszą miejscowość tej równiny, Banja, zostawiliśmy po lewej ręce.
Wiedząc, że Izrad poprowadzi nas drogą najprostszą, nie starałem się szukać śladów Suefa. Nie przydałoby nam się to na nic, tylko opóźniłoby jazdę. Po czterech mniej więcej godzinach drogi dotarliśmy do lasu dość rzadkiego, w którym drzewa rosły przeważnie daleko od siebie. Tam wpadł nam w oczy ślad jednego