Strona:Karol May - Szut.djvu/15

Ta strona została skorygowana.
—   3   —

jeźdźca; ślad ten schodził się od lewej strony z naszym kierunkiem. Trudno było twierdzić napewno, lecz przypuszczać należało, że to Suef przejeżdżał, zwłaszcza że koń pędził tak ostro, iż widocznem było, że jeździec bardzo się śpieszył. Ślady tesame szły w dalszym ciągu razem z naszym kierunkiem, jechaliśmy więc za nimi, dopóki po pewnym czasie nie znaleźliśmy z prawej strony tropu bardziej złożonego.
Teraz zsiadłem z konia. Człowiek, do pewnego stopnia wćwiczony, łatwo odgadnie, ile koni taki ślad wydeptało, jeżeli ich nie było zbyt wiele. Rozpoznałem, że tędy przejechało pięciu jeźdźców, a zatem prawdopodobnie ci, o których nam chodziło. Z przytępionych już trochę krawędzi odcisków wywnioskowałem, że byli tu mniej więcej przed siedmiu godzinami.
Przy takich ocenach trzeba wiele rzeczy uwzględniać; a więc pogodę, rodzaj gruntu, czy jest twardy, czy miękki, piaszczysty, czy gliniasty, nagi, czy pokryty roślinnością, czy też cienką powłoką listowia. Należy także zwracać uwagę na kierunek wiatru i temperaturę, ponieważ słońce, lub ostre wiatry szybko ślady wysuszają tak, że krawędzie rozsypują się rychlej niż w zimnie i w ciszy powietrznej. Niewprawny może przy takiem osądzeniu dojść łatwo do bardzo błędnych wyników.
Podążyliśmy dalej za tym tropem. Niebawem las się skończył, a przed nami otworzyło się znowu wolne pole. Coś w rodzaju drogi przecinało tu nasz kierunek; ślad skręcał na prawo, prowadząc po tej ścieżce. Zatrzymałem się i wyjąłem dalekowidz, aby zbadać, czy niema tu gdzie jakiej miejscowości lub obejścia, do któregoby jeźdźcy zboczyli, ale nic podobnego nie dostrzegłem.
— Co zrobimy, zihdi? — zapytał Halef. — Możemy teraz zostać na tropie, albo jechać dalej za Izradem.
— Decyduję się na to drugie — odrzekłem. — Ci ludzie zboczyli pewnie tylko na krótki czas i wrócą