Strona:Karol May - Szut.djvu/165

Ta strona została skorygowana.
—   143   —

że ten popchnięty znalazł się nad krawędzią skały. Rzucił ręce w powietrze, podniósł nogę, aby grunt zachwycić, ale stracił równowagę zupełnie.
— Allah, Allah, All...! — ryknął i zniknął za krawędzią baszty. Doszedł nas tylko odgłos ciała uderzającego na dole o ziemię.
Zrazu nikt nie wymówił ani słowa, nawet ja. Była to chwila ogólnego przerażenia. Więcej, jak pięćdziesiąt stóp w dół — ciało musiało się roztrzaskać.
— Allah onu kurdi. — Allah go osądził! — zawołał Halef z pobladłem obliczem. — A ty Barudzie el Amazat, jesteś katem, który go strącił w przepaść. Odrzuć nóż, bo za nim polecisz!