Strona:Karol May - Szut.djvu/177

Ta strona została skorygowana.
—   155   —

na zwiady, a wy schowajcie się w zaroślach i zaczekajcie!
Oddałem Halefowi konia i strzelby, a sam ruszyłem pieszo. Wkrótce dostałem się na brzeg wolnego miejsca, poczernionego węglem. Ujrzałem tu nietynkowany, kamienny domek na środku, a dokoła niego płonące mielerze, lub ślady już wypalonych.
Jeden z tych stożków, największy, stał na prawo odemnie na skraju polany, oparty całkiem o ścianę prostopadle wznoszącej się skały. Wyglądał, jak gdyby zajmował to miejsce już przez długie lata.