Strona:Karol May - Szut.djvu/195

Ta strona została skorygowana.
—   173   —

Na to skinął alim skrycie na węglarza, co jednak zauważyłem, i zapytał:
— Czy nie wspominał także o słynnej grocie, która się tu znajduje?
— Zachęcił nawet, żebyśmy poprosili Szarkę o pokazanie nam jej.
— Czy wiecie wszystko, co o niej opowiadają, a zwłaszcza o klejnotach?
— Wszystko.
— Więc przyznam się wam, że przybyłem tu tylko dla tej słynnej groty. Szarka pokazuje ją niechętnie, ale nie ustąpiłem się, dopóki nie przyrzekł, że mnie wprowadzi. Sądzę, że wam da pozwolenie.
— Eh — rzekłem spokojnie — to, co o niej mówią, uważam za bajki. Wszystko mi jedno, czy ją zobaczę, czy nie.
— Tak nie sądź! — wtrącił skwapliwie.
Potem zaczął szeroko wyliczać wspaniałości, rzekomo w grocie się znajdujące. Szarka zaś zawtórował mu tak pośpiesznie, że głupiec nawet dostrzegłby, iż jedynem ich życzeniem było pokazać nam jaskinię. Uniknęliśmy zasadzki, ale nie mieliśmy ujść jaskini. Węglarz przedstawił przecież swemu gościowi sposób, w jaki mieliśmy zginąć.
Udałem, że im wierzę i nic nie podejrzewam.
— No, jeśli tak jest rzeczywiście, rzekłem w końcu, to się na nią popatrzę. Kiedy nam ją pokażesz?
— Zaraz, jeśli ci się podoba.
— To chodź!
Zrobiłem kilka kroków, ale Szarka mnie wstrzymał:
— Czy chcesz ją sam zobaczyć?
— Tak, towarzyszy to nie zajmuje.
— Właśnie oni najbardziej się nią zachwycą!
I jął mi przedstawiać, jakiego grzechu dopuściłbym się, gdybym wzbronił towarzyszom oglądnąć te wspaniałości. Zależało mu na tem oczywiście, by nikt nie został. Gdybyśmy wszyscy nie weszli do jaskini, plan byłby niewykonalny.