— Nie byłem jeszcze nigdy w tej dolinie — odrzekł dragoman — boją się, że nie potrafimy w dzikim borze znaleźć drogi, którą przybyliśmy tutaj. Wiem jednak, że dostawszy się do Koluczinu, będziemy już mieli stamtąd otwarty gościniec. Jeśli obierzemy ten kierunek, przybędziemy tam conajmniej w takim czasie, jaki spotrzebowalibyśmy, tłukąc się po bezdrożnych górach i karkołomnych dolinach.
— Ja także tak myślę. Byłbym w każdym razie jechał do Koluczinu. Drogę poznać po śladach kół, jak mówił nam węglarz. Teraz jednak zrobimy, co najpotrzebniejsze. Sprowadzimy tych łotrów do jaskini, skoro alim otrzyma karę w oczach waszych.
Przedstawiłem nasz plan tym, którzy nie rozumieli po angielsku. Zgodzili się. Halef, wojujący zresztą tak chętnie harapem, oświadczył na moje zapytanie, że nie jest katowskim pachołkiem, że uderza tylko tu i ówdzie, ilekroć chodzi o wymuszenie szacunku dla siebie. Postanowiono więc, że jeden z parobków węglarza podejmie się egzekucyi.
Wybraliśmy z nich najtęższego i zawiadomili, czego odeń żądamy, oraz, że naraziłby własne życie, gdyby nie dość mocno władał harapem. Zdjęto zeń sznury, poczem on z pomocą Oski przytoczył ciężki kloc, który leżał za domem. Teraz przywiązano alima do kloca.
Pseudouczony usiłował karę odwrócić prośbami, ale napróżno.
— Panie! — zawołał wkońcu do mnie w ogromnem przerażeniu. — Dlaczego chcesz być tak okrutnym? Wszak my geologowie studyowaliśmy budowę ziemi! Czy każesz bić kolegę?
— Czy ty nie powiedziałeś, że mnie, twego kolegę, miano zaćwiczyć na śmierć? Nie powołuj się na studya! Zaprowadziły cię one tak daleko, że bat stał się twoim kolegą i zbada dokładnie budowę twojego ciała.
Parobkowi węglarza wręczono harap. Halef stanął obok niego z pistoletem i zagroził mu, że go zastrzeli
Strona:Karol May - Szut.djvu/243
Ta strona została skorygowana.
— 219 —