Strona:Karol May - Szut.djvu/264

Ta strona została skorygowana.
—   240   —

będę skłonny do grzeczności dla tych ludzi, gdy się panowie oddalą?
— Nie — odparłem. — Miałem sposobność wypróbować pana. Słyszałem, jakie panu czyniono propozycye, na które pan jednak nie przystałeś. Nie zataiłeś pan przed lordem tego, że będzie musiał umrzeć, choćby nawet zapłacił wymagana sumę. Jestem pewny, że pan będziesz po naszej stronie, a nie po stronie węglarza i jego wspólników, ale nie wiem, czy masz pan dość sprytu i energii do wykonania tego, co dobrowolnie przyjąłeś na siebie.
— Proszę być o to spokojnym! Jestem także rodowitym Arnautą. Jako tłómacz mam do czynienia z ludźmi zarówno chytrymi, jak gwałtownymi. Potrafię naprawdę odwrócić od jaskini uwagę ludzi, którzyby tu przyszli przypadkiem. A gdyby podstęp nie wystarczył, użyję przemocy; uzbrojony jestem dostatecznie.
— Więc zrobiłbyś pan to istotnie?
— Pewnie! Czy zdaje się panu, że ja nie wiem, co mnie czekało, gdyby pan był nie nadszedł? Przyrzekli mi wprawdzie wolność; tak, ale byłbym jej nigdy nie ujrzał. Byliby mnie przy życiu nie pozostawili, obawiając się, że wszystko zdradzę. Zrobili mi tylko nadzieje, żebym namawiał lorda do wystawienia przekazu. W chwili w którejby go byli dostali, byłaby moja śmierć postanowiona. Jestem ojcem rodziny; żona, rodzice i dzieci byliby stracili żywiciela. Gdy się nad tem zastanowię, to ani mi przez myśl nie przejdzie być pobłażliwym dla tych zbrodniarzy.
— Well! Bardzo dobrze! — rzekł lord. — Nie potrzebuję już wprawdzie tłómacza, ale wynagrodzę za wszystko, a od dziś płace po sto dolarów. Dam także hojny bakszysz, jeśli wszystko pójdzie dobrze.
— To wszystko ładnie, ale z czego zapłacicie, sir, skoro wam wszystko zabrano?
— Odbiorę wszystko Szutowi. A gdybym tego nawet nie dostał, to podpis Dawida Lindsaya znaczy wszędzie tyle, ile on zechce.