Strona:Karol May - Szut.djvu/273

Ta strona została skorygowana.
—   249   —

— I tą dziurą zauważono dopiero niedawno?
— Tak, bo z góry zwisają rośliny i zakrywają ją całkiem. Podpływa się łodzią, jak daleko sięga woda i przywiązuje się ją do pala, wbitego w kamień.
— To jest dość niebezpieczne. I w ten sposób sprowadzono tam Stójkę?
— Jego i Anglika, który tu stoi przy tobie. Spytaj go, on to potwierdzi z pewnością.
— Czy są tam w dole jeszcze jakie izby oprócz okrągłej i tych, które do niej przytykają?
— Nie. Te leżą pod samym karaułem, ale głęboko. Napróżno szukaliśmy szybu, któryby prowadził w górę Zasypano go.
— A któż zanosi więźniom jadło i napoje?
— Tego nie wiem.
— Czy masz jeszcze co dodać do twego opisu?
— Nie; usłyszałeś już wszystko, co wiem. Szut zapewnił mnie, że każdy niepowołany musi umrzeć, wchodząc do owej komnaty. Dlatego twierdziłem, że idziecie na pewną śmierć, jeśli istotnie zamierzacie coś przedsięwziąć przeciw Kara Nirwanowi.
— Nie musimy sami wchodzić do sztolni. Poślemy tam innych.
— To zginą, a wy nie dowiecie się nawet, jak im tam poszło.
— W takim razie każę pojmać Szuta i on sam będzie musiał nas poprowadzić.
— Pojmać? — zaśmiał się. — Jeślibyś postanowił kogoś aresztować w Rugowej, to musiałbyś się właśnie udać do najlepszego przyjaciela Szuta. Nie zdołasz mu tam nic zrobić, gdyż poważają go bardzo. Jeśli pomocy przeciwko niemu zażądasz, to natkniesz się albo na jego sprzymierzeńców, albo na ludzi, którzy uważają go za wysoce pobożnego, uczciwego i dobroczynnego. Nikt ani jednemu słowu twemu nie uwierzy. My wpadliśmy w twoje ręce, ale on sobie z ciebie zakpi. Jeśli wystąpicie przeciwko niemu otwarcie, to obejdzie się z wami, jak z waryatami, jeśli zaś skrycie, to wpędzicie się w zgubę.