Strona:Karol May - Szut.djvu/280

Ta strona została skorygowana.
—   256   —

— No, dalej! Co zrobiliście, stanąwszy na lądzie?
— Cóż miałem robić? Możecie to sobie wyobrazić! Wziąłem konie, tłómacza, kilku służących i pojechałem tu, gdzie spotkaliśmy się teraz. Oto i wszystko!
— Jeśli to jest „wszystko“, to chciałbym wiedzieć, co znaczy u was „nic“. Mieliście w drodze dość czasu na przygotowanie planu.
— Plan? Idźcie z waszymi planami! Rzecz wypada zawsze inaczej, niż była w planie.
— W takim razie nie dziwi mnie to wcale, że wpadliście tak wspaniale. Przedsiębiorąc coś takiego, należy się trochę namyślić nad wykonaniem.
— Ja też to uczyniłem i nie potrzebowałem na to czasu. Kupiłem sobie najpierw książkę „Redhouse turkisch and englisch dictionary“, zapłaciłem sto ośmdziesiąt piastrów...
— I mimo słownika najęliście dragomana?
— Musiałem. W słowniku było za dużo pisma tureckiego, którego nie umiałem czytać.
— A więc już od początku waszej podróży na odsiecz towarzyszyło wam ogromne powodzenie! Kupiliście książkę, której nie mogliście przeczytać. To bardzo dobre! Trzeba było jeszcze dla polepszenia sprawy wziąć tłómacza, nie umiejącego po angielsku, a bohaterstwa mogły się już były zacząć.
— Słuchajcie, sir, skoro mnie wyśmiewacie, to dosiądę kasztana i zostawię was tu na marne!
— I wjedziecie znowu w ręce Aladżym i Szutowi, aby was napowrót zamknęli. Myśl jazdy do Rugowej nie była zresztą tak złą z waszej strony. Któż ją wam podał?
— Wywiady u tłómacza i mapa. Dowiedziałem się, że pojechaliście do Menlik, chcąc udać się do Skutari. Mogliście użyć tylko jednej drogi, jechałem więc tędy naprzeciw.
— Zapomnieliście przy tej spekulacyi, że nie mam zwyczaju jeździć gościńcami. To rzeczywiście tylko przypadek, że tu jesteśmy. Gdybyśmy musieli szukać Szuta