Strona:Karol May - Szut.djvu/286

Ta strona została skorygowana.
—   262   —

— Co? Jak? Gdybym był to zrobił, nazwałbym się już nie głupim, ale wprost waryatem!
— To się tak nazwijcie! Ale mnie się nie dziwcie, że włożyłem tylko słowo głupiec w usta drugiego. Czy nie zastanowiło was imię dysponenta?
— Hamd en Nassr? Nie.
— A ten, przed którym ostrzegaliście, nazywa się Hamd el Amazat!
— Czy to coś znaczy, że są te same imiona? Miliony ludzi mają te same imiona.
— Dobrze! Przecież opowiadaliśmy wam, co nam się zdarzyło na Saharze: o zamordowaniu Galingré’go, a następnie przewodnika Sadeka na szocie. Czy pamiętacie jeszcze imię mordercy?
— Tak, to był właśnie Hamd el Amazat.
— Nazywał się wówczas inaczej. Przypomnijcie sobie!
— Aha! „Ojciec zwycięstwa“, po arabsku Abu en Nassr.
— Porównajcie więc nazwiska Hamd el Amazat i Abu en Nassr z nazwiskiem dysponenta, Hamd en Nassr! Lindsay trzymał wciąż jeszcze pięści wzniesione. Teraz opuścił je powoli. Dolna warga opadała mu także coraz to niżej, a twarz nabrała wyrazu tak rozczulającej skromności, że się musiałem roześmiać.
— Hamd... en... Nassr...! — wyjąkał. — O nieba! To nazwisko składa się z dwu nazwisk mordercy! Czyż...
Utknął.
— Tak jest w istocie, sir! Ostrzegaliście mordercę przed nim samym. Uważał was za tak... tak..., chcę powiedzieć, nieszkodliwego, że zaopatrzył was w list polecający do Kara Nirwana ze wskazówką, żeby was ujęto. Wy oddaliście ten list ze wzruszającą uczciwością wedle adresu, poczem was oczywiście pojmano i tu sprowadzono, aby was zasądzić na śmierć jak wągra lub trychinę w kiełbasie. Poza tem wyjawiliście, że my przybywamy i daliście tem broń w rękę człowiekowi, o którego nam chodzi. To wprost bezprzykładnie dobra i ro-