Strona:Karol May - Szut.djvu/33

Ta strona została skorygowana.
—   17   —

— Jak długo bawi w tych stronach?
— Nie przypominam sobie dokładnie. Będzie z dziesięć lat od tego czasu, kiedy go widziałem po raz pierwszy.
— Odtąd też zapewne mówią o Szucie?
Spojrzał na mnie, zaskoczony tem pytaniem, zamyślił się na chwilę i odrzekł:
— Tak będzie mniej więcej.
— Jak zachowuje się ten handlarz koni?
— Nadzwyczaj władczo, jak wszyscy ludzie, którzy wiedzą, że są bogaci. Chodzi zawsze uzbrojony od czuba do pięty i znany jest jako człowiek, z którym niema żartów.
— Więc skłonny jest do czynów gwałtownych?
— Tak. Rzuca się zaraz z pięścią lub pistoletem. Opowiadają, że niejeden już, który go obraził, nie otworzył ust więcej, ponieważ umarli nie mówią. Nie słyszałem jednak nic o rabunkach i kradzieżach.
— Ten opis zgadza się zupełnie z tym obrazem, jak i sobie o nim wyrobiłem. Nie wiesz, czy obcuje on z węglarzem Szarką?
— Nic mi o tem niewiadomo dotychczas. Czy masz także co do czynienia z węglarzem?
— Dotąd jeszcze nie, ale sądzę, że się z nim zetknę. Owych pięciu zdąża do niego, widocznie znane jest im jego mieszkanie. Wiesz i ty może?
— Wiem tylko, że mieszka w jaskini, położonej głęboko w lesie za Głogowikiem.
— Czy widziałeś go kiedy?
— Tylko przelotnie.
— Musi przecież od czasu do czasu wychodzić z lasu, aby węgle sprzedać, albo ludzie udają się do niego w tym celu.

— On sam nie sprzedaje. Tam w górach żyje kurumdży[1], który mu wszystko załatwia. Ten jeździ po kraju wózkiem, na którym znajdują się węgle i beczułki z sadzą.

  1. Handlarz sadzą