Strona:Karol May - Szut.djvu/358

Ta strona została skorygowana.
—   330   —

nowe szalwar[1], których jeszcze sam nie nosił. Zaledwie się przebrałem, nadszedł Halef z Anglikiem. Lord stawiał kroki jak waligóra w butach siedmiomilowych, a Halef dreptał obok niego jak kucyk około dromedara.
— Prawda to? Macie go master — zawołał Lindsay, otwierając drzwi gwałtownie.
— Oto leży. Możecie mu się przypatrzyć.
Wierny swej roli trzymał Szut oczy zamknięte.
— Mokry! Zapewne walka we wodzie? — badał Lindsay.
— Prawie.
— Czy był w szybie?
— Tak.
— Well! To już nie będzie przeczył!
— O zihdi, masz inne spodnie na sobie? — rzekł Halef. — To było z pewnością okropne tam na miejscu niebezpiecznem! Chciałbym dowiedzieć się o wszystkiem.
Ale czasu na opowiadanie nie starczyło, gdyż właśnie przybyli inni. Inni? Cała wieś nadbiegła, aby zobaczyć i usłyszeć, co się stało. Stanęliśmy w drzwiach i wpuściliśmy tylko stareszina oraz kyj pederleri[2]. Wszedł także rzeczywisty policyant, gruby jak Falstaff i uzbrojony w rurę blaszaną, która przedstawiała prawdopodobnie dęty instrument.
Ujrzawszy ulubieńca okolicy, związanego i zmoczonego na ziemi, okazali oni wielkie wzburzenie, a stareszin zawołał gniewnie:
— Jak śmiecie bez mego pozwolenia obchodzić się z nim, jak z więźniem?
— Spuść cokolwiek z tonu — odpowiedziałem chłodno. — Powiedz najpierw, jak się Pers od was oddalił.
— Ja mu pozwoliłem.
— Dlaczego i w jakim celu?

— Chciał sprowadzić swoich parobków, którzy mieli mu dopomóc w szukaniu szybu.

  1. Szarawary tureckie.
  2. Ojcowie wsi.