Strona:Karol May - Szut.djvu/362

Ta strona została skorygowana.
—   334   —

wiele czasu. Myślałem, że padliście jego ofiarą.
— Schwytaliśmy go, a ty będziesz świadkiem przeciwko niemu.
— Moje świadectwo będzie zgubą dla niego i dla węglarza, który zamordował mi syna.
— Więc ty jesteś Stojko, właściciel kasztana?
— Stojko jest mi na imię. Skąd mnie znasz?
— Później dowiesz się o tem. Teraz musimy ci przedewszystkiem wyjąć nogi z kółek.
Składały się te kółka z dwu części, ruchomych z dołu na zawiasach, a u góry złączonych śrubą. Szut miał z sobą klucz, który na mnie był rzucił; poszukaliśmy i znaleźliśmy to narzędzie. Kiedy nieszczęśliwy więzień spróbował podnieść się po uwolnieniu, nie mógł tego odrazu dokonać. Spędził w tej postawie czternaście dni, teraz musiał się dopiero nauczyć ruszać członkami.
Była to wysoka, poważna, postać, choć nie przedstawiała teraz widoku dumnego Skipetara. Halef przystąpił do Stójki, zwracając światło latarń i na siebie i zapytał:
— Stojko, czy poznajesz ten pancerz?
— Allah! To mój!
— Odebraliśmy go węglarzowi, a z nim szablę, handżar i pieniądze. Znajdowały się w dwu sakiewkach.
— To moja własność, jeśli zawierały ośm tysięcy sześćset piastrów. Miałem trzydzieści srebrnych medzidii, a resztę w złotych funtówkach i półfuntówkach.
— To ocalone, odzyskasz wszystko.
— Co mi po pieniądzach, skoro syna mego nie można już powołać do życia! Jechał po kwiat swojego serca, ale zginął z ręki mordercy, zanim jej oblicze zobaczył. Pieniądze mieliśmy z sobą na zakupno owiec, ponieważ na trzody nasze padła wielka śmiertelność. Ale jak zdołaliście odkryć zbrodnię węglarza i dowiedzieć się, że mnie zabrano do Szuta?
— Później ci to opowiem — odparłem. — Powiedz wprzód, czy sam tu jesteś.
Obok mnie leży ktoś umiejący po turecku, ale niezawodnie obcy, gdyż...